Z dedykacją dla Facebookowej grupy Prawniczki – nie tylko o prawie.
Przy wyborze samochodu dla mecenaski trzeba odpowiedzieć sobie na kilka pytań:
- Jaka jestem zawodowo?
- Jaki styl pracy prezentuję?
- Czy raczej widzę siebie jako lwicę rozdzielającą przeciwników, ich pełnomocników a przy okazji połowę sądu, czy może jestem ułożoną damą, która każdą sprawę kończy ugodą, a sąd czaruje wdziękiem oraz elegancją?
- Ile mam lat? Młoda aplikantka niekoniecznie pasuje do oszpejowanego suv-a, który jednakże może stanowić doskonałą parę dla wysportowanej mecenaski w średnim wieku.
- Jak chciałabym, aby postrzegali mnie klienci?
- Czy mój przekrój mandantów to rozhisteryzowane żony czy może stanowczy biznesmeni, liczący każdy grosz?
- Z jakimi klientami chciałabym współpracować?
- Czego się boi i czego pragnie moja grupa docelowa?
Oczywiście, że nie ma takiego audi, które mógłbym polecić dla prawniczki. Każdemu może się nasunąć TT, lecz ten przednionapędowy potworek pasuje raczej do dziewczyny gangstera lub znudzonej żony rolnika. Przygotowałem dla Was kilka propozycji – ich kolejność niekoniecznie odzwierciedla moje preferencje.
1. Alfa Romeo Brera. Czyż nie jest piękna? Spójrzcie na ten kształt. Bujne latynoskie linie, dość zadziorne spojrzenie i całkiem fajne kolory. Sensowne silniki, przyjazny niewprawnym kierowcom napęd na przód lub w opcji 4×4. Występuje w automacie. Na pewno dla nieco młodszych pań, opcja budżetowa. Rokujące egzemplarze dostępne są już od dwudziestu kilku tysięcy złotych. Plusem jest fakt, że to auto niskonakładowe, więc jest spora szansa, że będzie tylko drożeć jako klasyk. Dla kogoś, kto koniecznie chce nowe auto – polecam MiTo w wersji veloce. Nie wsiadajcie do Stelvio. W zasadzie nie wiem, dla kogo jest to auto. Ja bym bez kominiarki nie wsiadł. Dla faceta zbyt kobiece, dla kobiety – tylko takiej w wydaniu „soccer mom”. Wygląda jak Kia po serii tłustych czwartków.
2. BMW – Seria 1 sport coupe. Błagam – tylko nie diesel. Diesle są złe i zabijają malutkie włochate stworzonka. Pal licho planetę i misie panda, ale jako one brzmią?! I śmierdzą jak woda Wiarus. BMW serii 1 (tylko sport coupe) to auto dla Pań znów o nieco bardziej sportowym zacięciu, choć ukrytym czasem pod mgiełką łagodności. Niestety, to auto ma tę „zaletę”, że Wasz mężczyzna będzie jeździł częściej nim niż swoim nudnym passatem w kombi. Bagażnik ledwo pomieści togę i akta, więc nie jest to auto do wożenia pokonanych pełnomocników celem ich wykiprowania na jakimś zakolu Wisły. Do tego celu nadaje się znakomicie kolejny typ:
3. Infinity FX. Nie mogło zabraknąć chociaż jednego pełnowymiarowego suv-a w tym zestawieniu. Auto bardzo niezawodne, z napędem na 4 koła pozwoli podjechać z klasą pod sąd, na wyciąg narciarski, odwieźć dzieci do szkoły, zaś jego bagażnik spokojnie pomieści poćwiartowane zwłoki banalnego kochanka.
4. Fiat 500. Smakuje zawsze i wszędzie. Szczególnie w kolorze miętowym i z panoramicznym dachem. Pasuje kobiecie w każdym wieku i każdej z Was odejmuje 10 lat. Choć sam ma już sporo latek, jak każda piękność – w ogóle się nie starzeje. Plus – Wasz mężczyzna na pewno nie będzie go Wam podbierał.
5. Mercedes A Klasa w kolorze czerwonym. Inny się nie liczy. No i oczywiście tylko trzecia generacja, najlepiej w wersji AMG.
6. Porsche Macan. Nie byłbym sobą, gdyby nie zabrakło tu porsche. Macan to propozycja dla prawdziwych twardzielek. A te zaczynają się po 30. Ilość opcji kolorystycznych i pakietów stylistycznych naprawdę potrafi podkreślić każdy charakter. Do tego wyższe zawieszenie pozwoli bezstresowo wjeżdżać na były policyjny parking na lewo od wejścia do krakowskiego sądu. Niestety – zła wiadomość dla kochanych mandantów – trzeba podnieść godzinówkę, bo to droga zabawa. Ja wiem, że są boxstery i caymany. Niby fajne, ale to jednak dla mecenasicy będzie wyglądało ono jak za mała torebka. A zazwyczaj potrzebujecie aktówki. No i oczywiście bagażnika na zwłoki upiornych klientów.
7. I na koniec niespodzianka: Vespa. Tylko wtedy, jeśli pragniecie być najbardziej stylową Panią Mecenas w Waszym mieście za mniej niż 15 tys zł brutto. Szanowałbym! Nie zapominajcie o kuferku. Niestety, schowek pod siedzeniem może nie zmieścić akt co bardziej piekielnych spraw 🙂
Szanowny Panie Mecenasie.
Zobaczyłam i przeczytałam kilka Pana postów. Z wieloma kwestiami mogłabym polemizować, ale zawsze w cenie u mnie inteligentny ferment.
Zastanawia mnie jedna kwestia od dłuższego czasu, a że akurat (o dziwo!) mam wolny piątkowy wieczór, to pomyślałam, a co, zapytam.
Jestem aplikantką drugiego roku, tak się składa, że od Pana z izby, ale nie ma to tutaj znaczenia.
O co chodzi. Wiele razy – zawodowo, ale nie tylko – byłam świadkiem biznesowego lub pseudobiznesowego obiadu, który lekko mówiąc nie wyszedł. Deal nie wyszedł, było sztywno od początku do końca biesiady. Analizowałam całą sytuację wielokrotnie. Niestety. Ani ludzie, ani temat rozmów interlokutorów nie był temu winny. Absurdalnie wydaje mi się, że winne mogło być… jedzenie. Nie wiem czy to nie brzmi infantylnie, ale czy nie wydaje się Panu, że jedzenie ma (w kontekście biznesowym) duże znaczenie?
Jeśli Pan na powyższe nie parsknie śmiechem przy wieczornym Dalmorze 21y, to chętnie posłuchałabym Pana opinii.
Czy dobra pizza jest ok, przy ważnym spotkaniu, gdzie pierwsze skrzypce gra dyrektor dość dużej firmy z Genewy?
Czy na steka mogę wziąść ludzi pochodzących z glębokiej Azji? A jeśli są z Świątnik Górnych? (zdarzyło się, że klient narzekał, że szynka troszę sucha – jedząc prosciutto i parmeńską.. ehhh).
Co Pan Mecenas by polecił, aby niezależnie od konwencji posiłek biznesowy zakończył się dealem, albo chociaż pozostawił po sobie miłe wspomnienie niczym Tom Hardy?
P.S. Czytałam o małżach! Dobry początek, młodszy, lepszy Makło xoxo
Absolutnie genialne pytanie, wygrała Pani internet! Pozwolę sobie zabrać obszerniejszy głoś wieczorem.
A ja tam wolę Jeep’a Grand Cherokee
Dlaczego nie publikuje Pan komentarzy z innym zdaniem i preferencjami zdecydowanie wyższych i poważniejszych marek niź to, co Panu wydaje się właściwe?
Przepraszam, moderacja polega wyłącznie na filtrze antyspamowym. Lecz czasami komentarz musi odsiedzieć swoje w czyśćcu.
Ja mam infiniti qx 30 i jak;))
Jestem na tak! jest dusza, Japonia, jest glamour. Nie jest to Kia, ani Audi
Panie Mecenasie, dziękuje za „pouczający tekst”. W pierwszym opisywanym aucie zwrócił Pan uwagę na wersje napędu na przód dla „niewprawnych kierowców” liczyłam na rozwój akcji niestety bez rezultatu. Czuje tez lekki niedosyt z powodu braku przedstawienia konkretnych opcji silnikowych, osiągów czy informacji o średnim spalaniu co jak Jak mniemam w Pana ocenie ma znaczenie zwłaszcza dla aplikantek. Czuje też niedosyt w sprawie lusterek wewnętrznych (makeup ważna sprawa) i wytrzymałego sprzęgła (jak kobieta to spali). Z niecierpliwością czekam na kolejne teksty o innych „gadżetach” dla prawniczek. Tak pod siebie proponuje: telefon, zmywarka, suszarka. Ps. Te same samochody polecił by Pan kolegom adwokatom?!
Opcje silnikowe? Spalanie? Naprawdę? A kogo to obchodzi? To są rzeczy dla facetów – gadżeciarzy. Auto ma nie być dieslem (nie dotyczy suvów i BMW 3.0 M57) i ma być najlepszą wersją silnikową z dostępnych. Tyle. Jeżeli autem ma jeździć aplikantka, ma dwie opcje: Jeep XJ 4.0 + lpg lub Fiat 500. No dobra Brera + lpg (tak po cichu dopuszczam 2.4 jtd, ale głośno tego nie powiem) lub MiTo, które pali mało w benzynie. Sprzęgło? – błagam. Trzeba być nieludzkim potworem, aby komukolwiek kazać jeździć po mieście manualem. PODSTAWOWYM kryterium powyższego testu było, czy dany model występuje z automatem.
Tragedia. Silnik nieważny? Dla gadżeciarzy? Widzę znafffffffca. Ech…