Dziś temat lekki i przyjemny: prawniczy dress code. Męski prawniczy dress code. Postanowiłam podzielić artykuł na dwie części, będziemy rozmawiać osobno o paniach i panach. Dlaczego? Temat jest dość obszerny. Wystarczy spojrzeć na statystyki radców prawnych i adwokatów. Razem jest ich 59,8 tys., z czego kobiety to 30,4 tys. Pięćdziesiąt jeden procent.
Tak równy wynik pokazuje, że powinnam poświęcić temu tematowi więcej czasu. Zaczniemy dzisiaj z męskiej strony. Zdecydowanie panowie są mniej skomplikowani, zwłaszcza w temacie ubioru (chociaż kupno butów przez mojego partnera zajmuje mu średnio 2 miesiące.. ale słowo się rzekło!)
Czemu postanowiłam poruszyć taki temat? Mimo, że w tej kwestii wiele uległo zmianie na przestrzeni kilku lat (panowie, Chwała Wam za to!) to obserwując środowisko prawnicze mam wrażenie, że niektórzy są w tym lekko zagubieni. Powiecie.. okej. Jestem adwokatem, dobrym adwokatem, zawsze wygrywam, chyba mojemu klientowi i jego byłej żonie jest to obojętne w jakim stroju. Po co w ogóle przykładać do tego większą wagę? I jeszcze pisać na ten temat artykuły? Warto, postaram się was przekonać, zapraszam.
Dlaczego temat jest taki ważny? Wyobraźcie sobie sytuację. Decyzja podjęta, chcecie rozwodu. Co dalej? A no sprawa wcale nie jest taka łatwa, sami przez to nie przejdziecie. Przez kilka lat budowaliście wspólnie małżeństwo, są dzieci, jest dom pod Krakowem, dwa samochody i działka nad jeziorem. Co robicie? Statystyczny Polak na pytanie czy posiada swojego prawnika robi wielkie oczy i puka nam w głowę. Dlaczego? Nie będę wdawać się w szczegóły, zostawmy ten temat na osobny artykuł bo jest o czym pisać. No to co robimy? Założę się, że większość z nas otworzy komputer, uruchomi wujka Google i wstuka: „Dobry prawnik rozwód”. Popatrzymy na opinię, mniej lub bardziej wiarygodne, wykręcimy numer telefonu i zaklepiemy spotkanie. Uf.. udało się, miły ale stanowczy głos, brzmi kompetentnie, dobrze trafiłem.
Pierwsze spotkanie w kancelarii, jedno z najważniejszych. Będę musiał o wszystkim opowiadać. Muszę się odpowiednio przygotować, przecież chodzi o moje życie, moje dzieci, mój majątek. Nie pójdę w byle czym. Jeszcze ktoś pomyśli, że mi nie zależy, żona wytknie to w sądzie, że przestałem dbać o siebie, w konsekwencji przestałem dbać o rodzine.. I popłynie cała litania wyrzutów i pretensji. Ubieram koszulę, wyprasowaną rzecz jasna, pastuje buty, wkładam marynarkę. Chyba jest okej, jestem gotowy. Wchodzę do biura, witam się z sekretarką (sekretarzem?). To nasz pan mecenas. Pojawia się lekkie zdziwienie, może delikatne zażenowanie, no bo ja w koszuli a on w swetrze, brudnych butach i no jakiś taki… niechlujny. Dalszego ciągu tej historii nie będę opisywać, dodam tylko, że przytrafiła się naprawdę. Nasz bohater nie skorzystał z usług opisanej kancelarii. Na pytanie dlaczego tak zrobił, nie dał im szansy, bo przecież może nam się wydawać to małostkowe, płytkie i nie na miejscu, usłyszałam: „Jak ktoś kto nie potrafi zadbać o siebie, odpowiedni wygląd, schludność, jak ma zadbać o mnie, mój majątek, moje dzieci?”.
Dlaczego tak się dzieje? Dlaczego oceniamy ludzi po wyglądzie zewnętrznym? Zastanawia mnie to od dłuższego czasu i chyba jeszcze nie znalazłam na to odpowiedzi. Używam liczby mnogiej nie z przypadku. Powiecie.. nieprawda. Nie każdy. Bredzisz. Ja na pewno nie! Nigdy w życiu! Przyznaj się.. nigdy nie pomyślałeś idąc ulicą i obserwując mijających ludzi: „Ale brzydki, taka gruba itd.” To przykre, wiemy. Ale każdy z nas ocenia i osądza. Zawsze i wszędzie. Jest to wpisane w naszą naturę, może wywodzi się z jakiś wcześniejszych urazów, może z zasad wpajanych nam przez rodziców, z braku samoakceptacji. Ważne, żebyśmy nie zatracili się w tym wszystkim, postrzegali świat nie tylko z jednej, własnej perspektywy.
No ale co z tym dress codem dla naszych panów? Ma być schludnie, to przede wszystkim. Nie musimy mieć 5-ciu garniturów na każdy dzień tygodnia. Kluczowe jest pytanie co chcemy osiągnąć danym strojem. Myślę, że dla wielu panów kluczowy jest respekt, jaki chcemy wzbudzić czy okazać. Jesteśmy profesjonalistami i tak też chcemy być postrzegani. Dlatego większość z was wybiera garnitur, klasycznie skrojony, w ciemnych barwach. Jest to najprostszy i zarazem najbezpieczniejszy wybór. Pod warunkiem, że jest dobrze dopasowany. Spodnie nie mogą na nas wisieć a rękawy marynarki muszą być odpowiedniej długości. Koszula. Czysta i wyprasowana. To podstawa ale wiem, że warto o tym wspomnieć. Biała, sprawdzi się zawsze. Delikatny błękit, róż. Gładka, delikatny prążek, nienachalna krata. Tu mamy duże pole do popisu. Krawat, najlepiej gładki, w jednym z podstawowych kolorów. Matowy, broń Boże błyszczący! I jedna z moich ulubionych części garderoby a zarazem bolączka wielu panów (pań również): buty. Nie wiem czy to może ze mną jest coś nie tak ale pierwsza rzecz na którą zwracam uwagę, zawsze, to buty. Muszą być czyste!, „ w formie”, niezadeptane. Czy możemy poszaleć z dodatkami? Oczywiście! Wiadomo, skarpetki w banany czy dolary nie są wskazane ale jednolite, w mocniejszym kolorze jak najbardziej. Możemy pomyśleć o poszetce, miły akcent do jednolitej marynarki. Ten mały dodatek nie tylko przeżywa obecnie swój renesans ale odpowiednio dobrany może stać się niczym innym jak naszym znakiem rozpoznawczym. Pomaga w nadaniu stylu, przyciąga wzrok i sprawia, że nasz strój nie jest kolejnym, biurowym korpo-stylem.
Oczywiście garnitur to nie obowiązek, elegancka marynarka plus spodnie, nie muszą być w kant, również zdadzą egzamin. Postawmy się w sytuacji panów: bieganie z kancelarii do sądu i z powrotem w 30-sto stopniowym upale, w garniturze, nie jestem najprzyjemniejszym doświadczeniem. Zarówno dla nas… jak i dla osób w naszym otoczeniu 🙂
Wybór mamy ogromny. Różnorodność w sklepach pozwala nam na wybranie stroju dopasowanego w 100% do naszych preferencji. Pamiętajmy jednak, im mniej tym lepiej. Prostota jest w cenie, mamy dobrze się prezentować, czuć się pewnie w swoim ciele i ubraniu ale przede wszystkim nie zapominać, że koniec końców ważniejsze są nasze umiejętności niż to co mamy na sobie.
Natalia Furmanek
Komentarze